Korzystając ze sposobności udało mi się wyjechać na Ukrainę. Dokładniej ujmując samolotem do Lwowa, potem samochodem do Sławska. Tam kilka dni w atmosferze nauki i powrót przez Lwów do domu.
Przelot z Warszawy do Lwowa zajmuje około godziny. Jest to na tyle niedużo czasu, że personel pokładowy miał niezłe tempo obsługi, żeby zdążyć przed lądowaniem. Ponieważ w czasie przelotu pogoda dopisała, stąd obyło się bez turbulencji i punktualnie udało się wylądować. Po lądowaniu warto pamiętać o dwóch istotnych rzeczach: przesunięcie czasu o godzinę do przodu oraz to, że Ukraina póki co nie jest w Unii Europejskiej. Zwłaszcza to drugie jest istotne: bez paszportu nie uda się przekroczyć granicy, a telefon czym prędzej należy pozbawić roamingu danych. Koszt połączeń telefonicznych do Polski jest odczuwalnie bolesny - około 5 zł/min. Ale jeszcze gorzej jest z danymi - każdy 1 MB (tak, jeden megabajt) kosztuje około 35 zł. Zanim ja wyłączyłem roaming telefon zdążył pobrać pogodę i wysłać jedno zdjęcie do chmury (ogółem 8 MB), co skutkowało dodatkowymi 240 zł do faktury miesięcznej. Żeby nie być jednak bez kontaktu można jak ja kupić ukraińską kartę SIM, do której dostałem 20 GB danych. Korzystając z popularnych komunikatorów można spokojnie dzwonić do Polski. W wielu miejscach dostępne było LTE, a słaby sygnał jedynie w terenach górskich. To tak organizacyjnie garść praktycznych informacji.
Jeśli chodzi o Lwów to miasto nieco przypominające nasz rodzimy Kraków. Nie będę pisał o jego historii - są lepiej zorientowani autorzy niż ja. Ale parę słów wrażeń nie omieszkam. Lądowanie po południu, zatem po odstawieniu walizki spacer na miasto. Po drodze zakup wspomnianej karty SIM (koszt około 25 zł). Bardzo klimatyczne stare miasto, z dużą ilością ludzi nawet późną nocą (była sobota). Biorąc pod uwagę specyficzną porę zwiedzania padło na obiad w gruzińskiej knajpce, naftinkę u Łukasiewicza i wizyta u Baczewskiego. Generalnie polecam ten szlak ;-) .
Następny dzień to przejazd do Sławska. Jest to, jak określa to Wikipedia, osiedle typu miejskiego. Ciekawą informacją jest to, że w 1936 roku został tutaj oddany do użytku Wojska Polskiego ośrodek narciarski. Pewne jego pozostałości widoczne są do dzisiaj. Według miejscowych wyciągi nawet działają, choć trochę trudno mi w to uwierzyć widząc ich stan techniczny. Niemniej miejsca jest urokliwe, z licznymi trasami wędrownymi, acz nie oznakowanymi. Mi udało się mieszkać w ośrodku Politechniki Lwowskiej, także warunki miałem przyzwoite. Nieszczególnie za to widziałem alternatywne miejsca noclegowe, choć różnych knajpek jest trochę w okolicy. Osoby zainteresowane nartami raczej odesłał bym do Bukovel - nawet miejscowi potwierdzają, że tam dużo lepiej. Że tam Europa Zachodnia :-)
Żeby za dużo nie pisać - proponuję obejrzeć krótki film. Udało mi się to i owo nagrać, trochę pobiegać po okolicy i utrwalić widoki. Jeśli ktoś by planował wycieczkę po Ukrainie to polecam te rejony. Ludzie mili, a widoki zaiste ładne.
Weź drugi etat jKo podróżujący bloger. Dobrze Ci idzie. Film znakomity z przyjemnym podkładem. Rób takich więcej 😁
OdpowiedzUsuń